Norwegia od lat przewodzi stawce w globalnym wyścigu na rzecz popularyzacji pojazdów elektrycznych. Aktualnie aż pięćdziesiąt procent sprzedawanych w tym kraju samochodów posiada napęd elektryczny lub hybrydowy. Okazuje się jednak, że bycie liderem w branży samochodów EV to dla tego niewielkiego kraju zbyt mało. Jego ambicje sięgają zdecydowanie wyżej. Władze kraju fiordów zamierzają do 2040 roku zrealizować cel, jakim jest całkowita zmiana napędów w samolotach o krótkim zasięgu.

Zrealizowanie ambitnych założeń powierzono państwowemu przedsiębiorstwu Avinor, które obsługuje większość cywilnych portów i przewozów lotniczych w Norwegii.

Dag Falk-Petersen, dyrektor generalny Avinor, uważa, że całkowicie elektryczne samoloty są zdolne, aby w stu procentach zastąpić potrzeby na loty krajowe.

„Uważamy, że wszystkie loty trwające do 1,5 godziny mogą być wykonywane przez samoloty całkowicie elektryczne”.

Zastępowanie samolotów z napędem konwencjonalnym samolotami elektrycznymi pozwoliłoby również na wprowadzenie do oferty przewoźników lotniczych połączeń z pozostałymi krajami skandynawskimi – Szwecją i Danią.

Spółka Avinor ogłosiła, że aktualnie pracuje nad ofertą przetargową mającą wyłonić najlepszy projekt samolotu pasażerskiego o napędzie elektrycznym, z dziewiętnastoma miejscami, który zostanie przetestowany na trasach komercyjnych do 2025 roku.

Przyglądając się danym statystycznym mówiącym, że norweski transport lotniczy jest odpowiedzialny za emisję zaledwie 2,4 procent gazów cieplarnianych, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że przyjęty plan ma niewiele wspólnego z ekonomiczną opłacalnością i wymogami chwili.

Uwzględniając jednak siłę gospodarki, dochód narodowy na jednego mieszkańca oraz ogólną zamożność Norwegii, na myśl przychodzi powiedzenie „kto bogatemu zabroni?”.

Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.