Reklama

Dodatkowa wypłata dla polecających produkty OZE

Zarejestruj się

Ubóstwo zaczyna się od wody, czyli o suszy w Polsce

Ubóstwo zaczyna się od wody, czyli o suszy w Polsce

Kiedy wyobrażasz sobie suszę, co widzisz? Pękniętą od braku wody szarą ziemię, której nie przełamuje żadna plama zieleni? Obszar zupełnie pozbawiony życia? A może ręce, które próbują złapać kilka ostatnich kropli czystej wody kapiącej z kranu? Obecnie około 4 miliardy ludzi żyje w obszarach, które doświadczają niedoborów wody przez przynajmniej jeden miesiąc w roku. Czy dopuszczasz do siebie myśl, że to wyobrażenie może być twoją rzeczywistością?

Dlaczego jesteś taką pesymistką?

To pytanie padło z ust znajomej, której drogi nie przecinały się z moimi od kilku lat. Upał doskwierał tego dnia niemiłosiernie i chociaż był to dopiero początek lata, ludzie chowali się przed słońcem w chłodnych pomieszczeniach. Kawiarnia w mieście, w której o tej porze zazwyczaj było gęsto od turystów i stałych bywalców, stała prawie pusta, ponieważ jedyne, co mogła zaoferować to jeden, lichy wiatrak. Po kilku westchnieniach i mantrycznie wygłaszanych “o jak gorąco”, coś podkusiło mnie, aby odpowiedzieć: “być może to najchłodniejsze lato reszty naszego życia”. 

Pierwsza fala upałów w tym roku, gdy temperatura w niektórych częściach kraju dobiła do 37°C sprawiła, że susza w Polsce wróciła do tematów, które budziły zainteresowanie. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenie drugiego i trzeciego stopnia związane z falami upałów, a zaznaczona czerwienią mapa Polski krążyła po wszystkich, ważniejszych mediach. Nie tak dawno Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) opublikowała prognozy, które zakładały, że prawdopodobieństwo kolejnego rekordu globalnej temperatury w ciągu najbliższych 5 lat wynosi aż 93%. Zgodnie z najnowszymi raportami Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu, wraz z rosnącą temperaturą będzie podnosić się ryzyko ekstremalnych zjawisk, takich jak susze, pożary, powodzie, huragany (IPCC AR6). Przykładów nie trzeba szukać daleko. W trakcie czerwcowej fali upałów aż 145 gmin w Polsce wydało apele do mieszkańców o oszczędzanie wody. Niektóre z nich zakazały nawet podlewania ogródków i napełniania wodą basenów. Wszystko w obawie przed suszą. 

Widziałam jak z każdym kolejnym wypowiadanym przeze mnie zdaniem na twarzy mojej towarzyszki pojawiają się coraz wyraźniejsze ślady zdziwienia. Gdy skończyłam, próbując przykryć swoje emocje uśmiechem, zapytała: “Dlaczego jesteś taką pesymistką?”

Trudno znaleźć dobrą odpowiedź na to pytanie. W szczególności biorąc pod uwagę, że odkrywa ono ziarno wątpliwości, które zdążyło już wypuścić spore plony. Niestety w rzeczywistości, w której co chwila nowe globalne kryzysy obiegają media, ci przyjmujący prawdopodobieństwo, że życie na ziemi może zmienić się w koszmar w ciągu najbliższych dekad są postrzegani jako pesymiści, których wypowiedzi należy przesiać przez co najmniej trzy sita. 

To są fakty, nie poglądy

Dlaczego jestem taką pesymistką? Przypomnę kilka kolejnych faktów. Nie opinii, domysłów, przypuszczeń, ale danych opartych na badaniach naukowych. Organizacja Narodów Zjednoczonych zidentyfikowała kryzys wodny jako jeden z najważniejszych problemów najbliższej dekady. W latach 2010–2020 brak dostępu do wody pitnej dotyczył 1,9 miliarda ludzi. A będzie tylko gorzej… Według najbardziej aktualnych szacunków do połowy stulecia liczba osób zagrożonych stresem wodnym może wynieść 3,2 miliardy, czyli blisko 50% obecnej populacji (UN 2020). Najnowszy raport UNESCO dotyczący wód podziemnych wskazuje, że obecnie około 4 miliardy ludzi żyje w obszarach, które doświadczają niedoborów wody przez przynajmniej jeden miesiąc w roku (UNESCO 2022). Światowa Organizacja Meteorologiczna podaje, że liczba oraz czas trwania susz wzrosły o 29% w ciągu ostatnich 20 lat w porównaniu do dwóch poprzednich dekad (WMO 2021). 

Teraz zadanie dla ciebie. Jak wyobrażasz sobie suszę? Pewnie widzisz pękniętą od braku wody szarą ziemię, której nie przełamuje żadna plama zieleni. Obszar zupełnie pozbawiony życia… A może ręce sięgające do kranu, które próbują złapać kilka ostatnich kropli czystej wody? Czyje to dłonie? Czy dopuszczasz do siebie myśl, że mogą być twoje?

Brak dostępu do wody kojarzy się obrazem oddalonym o tysiące kilometrów. Fakt, problem niedoborów wody pitnej jest palącym problemem w krajach Globalnego Południa. To region, który najdotkliwiej odczuwa skutki zmian klimatu, pomimo najmniejszego wkładu w historyczne emisje globu (IPCC AR6). Jednak niedobory wody to nie tylko kwestia zasobów, ale przede wszystkich dostępności do źródeł, które gwarantują wodę zdatną do picia i utrzymania podstawowej higieny. Najnowszy raport Głównego Urzędu Statystycznego szacuje, że wielkość odnawialnych zasobów wody słodkiej na jednego mieszkańca Polski to 1600 metrów sześciennych wody, co pozycjonuje nas na 24. miejscu spośród wszystkich członków Unii Europejskiej (GUS 2021). W okresach suszy ta ilość może spaść nawet do 1100 metrów sześciennych na osobę (gov.pl). To prawie pięciokrotnie mniej niż wynosi średnia dla kontynentu. 

Porównanie polskich zasobów wody do krajów leżących w Afryce, np. Egiptu to najczęściej pojawiająca się w mediach narracja do opisywania problemu z dostępem do wody w Polsce. Widząc same liczby nie trudno wyciągnąć taki wniosek. Zgodnie z wartościami bazy AQUASTAT dla 2018 roku całkowite zasoby odnawialnych zasobów wody w Polsce to 60,5 miliardów metrów sześciennych, a w przypadku Egiptu – 57,5 miliardów metrów sześciennych. Nic dziwnego, że hasło “Polska ma tyle wody, co Egipt” zdominowało przekaz informacyjny. Jednak sprawa wcale nie jest tak oczywista. 

Czy Polska leży w Afryce?

Zasoby wodne Polski i Egiptu mogą być podobne, ale czynniki wpływające na stres wodny są różne w zależności od kraju i regionu. W przypadku Europy brak dostępu do wody nie wynika tylko z samej ilości jej zasobów czy opadów, ale również tego, jak są one wykorzystywane i ile wody trafia do mieszkańców. 

Z danych przedstawionych przez Główny Urząd Statystyczny wynika, że w ciągu ostatniej dekady ilość odnawialnych zasobów słodkiej wody, która przypada na osobę mieszkającą w Polsce zmalała o 700 metrów sześciennych. A to wcale nie rekord. W latach 2015–2016 każdy miał do dyspozycji jedynie 1100 metrów sześciennych wody. 

Biorąc pod uwagę dane ONZ, wielkość odnawialnych zasobów wody pitnej przypadających na osobę mieszkającą w Polsce jest wystarczająco niska, aby mówić o sytuacji stresu wodnego (FAO 2021). Ten wskaźnik ilustruje, w jakim stopniu naturalne zasoby wody słodkiej są wykorzystywane, podkreślając znaczenie skutecznego zarządzania infrastrukturą wodną. 

Stres wodny jest stosunkiem między całkowitą ilością wody pobranej przez główne sektory gospodarki a całkowitą ilością odnawialnych zasobów wody, po uwzględnieniu środowiskowych wymagań dotyczących wody. Stres wodny powyżej 60% oznacza, że przynajmniej przez część roku społeczeństwo, środowisko i gospodarka są zagrożone niedostatkiem zasobów wody podaje ekohydrolog i autor bloga Świat Wody, dr Sebastian Szklarek

Wytłumaczmy to na przykładzie Polski. Głównym źródłem zaopatrzenia naszego kraju w wodę pitną są wody podziemne (71%) oraz wody powierzchniowe (29%) (Państwowe Gospodarstwo Wodne). Ich poziom zależy od ilości opadów atmosferycznych, na co wpływ mają zmiany klimatu. Co ciekawe, kluczowym opadem dla utrzymania odpowiedniego poziomu wody nie jest deszcz, ale śnieg, którego z każdą zimą pojawia się coraz mniej z powodu rosnącej temperatury. 

W przypadku Polski poziom stresu wodnego to 33,2% (dane na rok 2018, FAO 2021). Chociaż ta wartość nie dosięga jeszcze progu oznaczającego całkowity braku dostępu do wody przez pewną część roku, to jednak przekracza wskaźnik postawiony w Milenijnych Celach Zrównoważonego Rozwoju o prawie 10%. 

Jakie wyciągnąć z tego wnioski? Sytuacja polskich zasobów wody nie wygląda tak, jak w Egipcie czy innym kraju zmagającym się z krytycznie wysokim poziomem stresu wodnego, ale nie oznacza, że problemem nie należy się przejmować. Nie zapominajmy, że susza pojawia się nie tylko w krajach ze skrajnie niskim poziomem całkowitych zasobów wody. Jak można przeczytać w drugiej części najnowszego raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu, do końca wieku aż 15 milionów Polaków i Polek może doświadczać niedoborów wody (IPCC AR6). Mieszkańcy i mieszkanki niektórych gmin w Polsce nie muszą czekać do 2100, bo brak wody w kranach dotyka ich już teraz… 

Pierwsza, czerwcowa fala upałów sprawiła, że wody brakowało w 145 gminach w całej Polsce (dane z dn. 29.06.2022, źródło: Świat Wody). Wysokie, przekraczające 30°C temperatury dwukrotnie zwiększyły liczbę apeli o ograniczanie wody w ciągu zaledwie trzech dni. Najgorzej sytuacja wyglądała na południu Polski. Właśnie tam leży gmina Biskupice, w której dostępność do bieżącej wody w okresie suszy to loteria.

“W XXI wieku jesteśmy skazani na życie bez wody…”

Pan Sławomir Kubik to jeden z mieszkańców gminy Biskupice, który z własnego doświadczenia rozumie problem z dostępem do czystej, bieżącej wody. Mężczyzna od lat zaangażowany jest w działania na rzecz lokalnej społeczności, zwracając uwagę mediów na sprawę i domagając się od władz reakcji w sprawie powtarzającej się sytuacji niedoborów wody. 

Tego lata Zakłady Gospodarki Komunalnej w Wieliczce i Gdowie wydały komunikaty na temat tego, że z powodu suszy, napełniania basenów i niegospodarności wodnej mieszkańców ogranicza dostawy wody do gminy Biskupice, a mieszkańcy muszą się do tego dostosować. W efekcie w określonych godzinach woda miała być uzupełniania w zbiornikach wyrównawczych, a w innych godzinach dostaw miało nie być wcale. Część mieszkańców przestała być zaopatrywana w wodę przez całą dobę. W pobliskiej wsi Sułków, która ma wspólny węzeł wodociągowy z gminą Biskupice, brak wody pojawia się niemal od dekady mówi Sławomir Kubik.

Komunikat wydany przez ZGK Wieliczka w dn. 27.06.2022 dot. ograniczonego dostępu do bieżącej wody. 

Według dokumentów wydawanych przez władze, gmina Biskupice nie ma żadnych, własnych źródeł wody, co oznacza, że musi ją kupować od okolicznych zakładów komunalnych – ZGK Wieliczka, ZGK Gdów oraz ZGK Niepołomice

W przypadku wzmożonego zapotrzebowania na wodę pojawiają się niedobory. Chociaż gmina Gdów wykonała kilka nowych odwiertów w ostatnich latach, a nawet wybudowała ze środków unijnych zbiorniki wyrównawcze i tak pojawiają się sytuacje, w których wody nie wystarcza. Pierwszą reakcją gminy jest zaopatrywanie swoich mieszkańców, czyli Gdowa, Niepołomic i Wieliczki. Ustaliliśmy z naszym Zakładem Gospodarki Komunalnej, że w razie trudności w każdej chwili mogą być wstrzymane dostawy wody do gminy Biskupice – na dziś mowa jest o kilku godzinach dziennie. 

W niedzielę woda przyszła dopiero po północy, a dziś (27 czerwca) ledwo ciurka z kranu, czyli najprawdopodobniej za chwilę znowu jej nie będzie. Trwają upały, a my nie mamy nawet jak rąk umyć, nie mówiąc już o tym by się wykąpać. To prawie nie do uwierzenia, ale w XXI wieku jesteśmy skazani na życie bez wody… powiedział jeden z mieszkańców okolicznej wsi dla Dziennika Polskiego.

Jest susza, upały, a rozbiór wody jest tak duży, że nasza infrastruktura przestaje „wyrabiać”. Biskupice zostały już poinformowane o sytuacji, wysłaliśmy oficjalne pismo w tej sprawie w ostatni piątek wyjaśnił Zbigniew Wojas, wójt Gdowa

Niedobory wody pitnej to tylko jeden z problemów w gminie Biskupice. Jak zdradził mój rozmówca, kolejnym kłopotem jest kwestia gospodarowania zasobami wodnymi. Niedługo po ograniczeniu dostaw wody z powodu suszy, inny z mieszkańców, Bartłomiej Krzych ze Stowarzyszenia Otwarta Wieliczka zauważył awarię rury wodociągowej, która zamiast znajdować się pod ziemią i dostarczać wodę gospodarstwom domowym, była położona na gruncie, zasilając pobliską rzekę. 

Od kilkunastu dni woda lała się z wydajnością kilku metrów sześciennych na minutę. Gdyby nie czujność mieszkańców, awaria trwałaby dalej dodaje Sławomir Kubik. 

W tym samym czasie władze okolicznej Gminy Gdów debatowały nad wprowadzeniem kary dla mieszkańców za używanie wody w trakcie suszy do celów ogrodniczych, czyli podlewania trawników czy napełniania basenów. 

W sprawozdaniu zarządu ZGK Wieliczka można przeczytać, że w 2020 roku w gminie było aż 476 awarii sieci wodociągowej. Oznacza to straty w wysokości 2728%, czyli od 1 miliona do 1,5 miliona metrów sześciennych zmarnowanej wody

Jak wynika z najnowszej analizy przeprowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli na terenie województwa kujawsko–pomorskiego, lubuskiego, mazowieckiego i opolskiego, w okresie lat 2019–2021 przedsiębiorstwa wodociągowe zmarnowały ilość wody znacznie przekraczającą normę. Starty sięgające 30% objętości wody wtłoczonej do sieci dotyczyły ponad połowy skontrolowanych jednostek. W przypadku sześciu zakładów zmarnowano prawie ⅔! Jak podaje NIK, łącznie w okresie objętym kontrolą przedsiębiorstwa wodociągowe odnotowały straty o łącznej wielkości prawie 5,3 milionów metrów sześciennych wody. A to wyłącznie na podstawie oficjalnych danych. 

Pan Sławomir Kubik, zwracając się z problemem marnowania wody do władz gminy, usłyszał, że “jest jak jest”, a usprawnienie sieci to koszt milionów złotych i nikt takim budżetem nie dysponuje.

Podstawowym obowiązkiem urzędów miast i gmin jest zaopatrzenie ludności w wodę. Nie można powiedzieć, że skoro nie ma wody należy sobie studnię wywiercić. Po raz kolejny pojawia się sugestia, że to odpowiedzialność mieszkańców poradzić sobie z brakiem wody. 

Co w takiej sytuacji mogłaby zrobić gmina? 

Należy wspierać, albo nawet wymagać zbiorników na deszczówkę, tzw. małą retencję. Ponadto, powinno się zrezygnować z opodatkowania lasów, nieużytków, a rozważyć wprowadzenie renty ekologicznej, czyli wypłat dla właścicieli terenów zielonych. Przecież prywatne tereny zielone, które zatrzymują wodę i produkują tlen, są w interesie ogółu społeczeństwa i przyrody. Niestety, ludzie dążąc do zysków, wolą zmieniać tereny zielone na przemysłowe lub mieszkaniowe, bo tak się opłaca. W ten sposób zajmujemy nowe tereny zielone magazynami i halami przemysłowymi, tak jak na przykład w Wielickiej Strefie Gospodarczej. Jednocześnie w okolicy jest dużo terenów poprzemysłowych, na przykład na krakowskich Rybitwach czy w Nowej Hucie, które pozostają niezagospodarowane, ale też nie chłoną wody i dwutlenku węgla. Obecną polityką nie tylko psujemy klimat, ale niszczymy lokalny ekosystem. Lasy, łąki i mokradła to miejsce życia dla wielu gatunków zwierząt, z których każde ma swoją rolę dla środowiskapowiedział Bartłomiej Krzych ze Stowarzyszenia Otwarta Wieliczka, który od lat kontroluje sytuację niedoborów wody w powiecie wielickim

Chociaż przykładów, które można przyrównać do sytuacji w gminie Biskupice jest kilka (chociażby historia położonych niedaleko Warszawy Skierniewic), wciąż brakuje literatury naukowej w języku polskim, która pomogłaby wskazać konkretne czynniki definiujące ubóstwo wodne, co znacznie utrudnia mapowanie problemu. Pomimo kilku rozmów z ekspertami w dziedzinie hydrologii, bardzo trudno było uzyskać odpowiedź na pytanie – czy w świetle powtarzających się sytuacji ograniczonego dostępu do wody pitnej w okresie suszy możemy mówić o ubóstwie wodnym? Pośredniej odpowiedzi udzielił dopiero dr Sebastian Szklarek, autor bloga Świat Wody – źródła informacji i analiz na temat sytuacji hydrologicznej w Polsce. 

W Polsce nie kurczą się odnawialne zasoby wody pitnej. Jest natomiast wyraźny trend malejący „całkowitych odnawialnych zasobów wód powierzchniowych na osobę na rok”. Trzeba pamiętać, że woda wodociągowa w naszym kraju to przeważnie głębokie zasoby wód powierzchniowych (około 30%). Warto także wspomnieć, że wskaźnik ten mówi o ilości wód powierzchniowych opuszczających granice naszego kraju (głównie do Bałtyku). Malejąca wartość tego wskaźnika jest skutkiem przedłużających się susz i faktu, że nawet jak pada to dużo wody zostaje w krajobrazie (odtwarzanie zasobów wód powierzchniowych i podziemnych), więc z automatu mniej dopływa do Bałtyku. Jednocześnie rosnące temperatury zwiększają parowanie, więc więcej wody paruje zanim dopłynie do Bałtykuwyjaśnił dr Sebastian Szklarek

Skąd susza, skoro w Polsce pada deszcz?

Fakt, w Polsce pada i to wcale nie mało. Średnia suma opadów dla całego obszaru kraju w ubiegłym roku wynosiła 627,4 mm, co stanowiło blisko 103% normy określonej na podstawie pomiarów w latach 1991–2020 (IMGW 2021). Jednak z perspektywy hydrologicznej nie chodzi wyłącznie o to, ile pada. Kluczowym aspektem jest zróżnicowanie opadów, czyli to gdzie, kiedy i jak pada. Najbardziej intensywne opady deszczu występują w okresie letnim, a więc spadają już na wyschniętą glebę, która wchłania mniej wody, przez co ta spływa po powierzchni terenu do najbliższego zbiornika. Co to oznacza? Tyle, że brakuje nam nie deszczu, ale śniegu. To kluczowy opad z perspektywy hydrogeologicznej, czyli wód podziemnych. Pokrywa śnieżna, która utrzymuje się dłużej i wytapia powoli, pomaga zwilżyć glebę, co z kolei pozwala innym opadom atmosferycznym na wsiąkanie do gruntu. 

Wody Polskie przekonują, że wody pitnej w Polsce nie zabraknie, a brak jej dostaw w lecie to efekt nieracjonalnych decyzji mieszkańców. Polska ma posiadać ogromne rezerwuary słodkiej wody, która może być przeznaczona do picia oraz celów higienicznych. Jednak ogromne, wcale nie znaczy nieskończone, a w szczególności w czasie trwającej od lat suszy hydrologicznej i postępujących zmian klimatu.

Mapa przedstawiająca regiony Polski, w których Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej ogłosił stan ostrzeżeń przed suszą hydrologiczną (aktualizacja 03.08.2022). Źródło: meteo.imgw.pl

Kryzys klimatyczny oznacza przede wszystkim kryzys wodny. Problemy z dostępnością, jakością i ilością wody to kluczowe zagrożenia dla ludzi z powodu globalnego ocieplenia. W latach 2001–2018 około 74% klęsk żywiołowych było związanych z wodą (UN WWDR 2020), a częstotliwość i intensywność tych zdarzeń ma wzrastać wraz z podnoszeniem się temperatury atmosfery, lądów i oceanów (IPCC AR6). Zmiany klimatyczne są istotnym czynnikiem, który niewątpliwie będzie miał wpływ na pogłębienie problemu w obszarach odczuwających stres wodny, a nawet prowadził do niepewnego stanu dostępności do wody w regionach, które jeszcze nie zmagają się z tym problemem (UNESCO 2020). 

Zmiany temperatury w Polsce w latach 1901–2021 w stosunku do średniej z lat 1971–2000. Źródło: showyourstripes.info/

Dlaczego? Globalne ocieplenie wpływa na zakłócenie obiegu wody w przyrodzie. W wyniku rosnących temperatur paruje więcej wody, która spada na ziemię w postaci bardziej intensywnego deszczu w okresie letnim. Na tyle intensywnego, że gleba i rośliny mają problem z tym, aby ją wchłonąć.  

Wody nie jest mniej w obiegu, ale zmienia swoją formę występowania. Woda podziemna, z której korzystamy najchętniej, nie jest dostępna tam, gdzie sobie życzymy i w takiej ilości, jakiej sobie życzymy. Objawia się to obniżeniem zwierciadła wód podziemnych w warstwie wodonośnej, a to z kolei często przekłada się na obniżenie zwierciadła wód w rzekach i jeziorach. Obserwujemy wówczas, że te zanikają, mówimy że wysychają. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że drastyczne obniżenie poziomu wody w okresie letnim jest bezpośrednio skutkiem braku pokrywy śnieżnej w okresie zimowymtłumaczy hydrogeolożka dr Dorota Pierri

Z powodu zmian klimatu i ich skutków zagrożony jest nie tylko obieg, ale również jakość wody. Wystarczy przyjrzeć się Odrze. Nie ma wątpliwości, że jednym z istotnym czynników, który okazał się niezwykle niesprzyjający, była susza hydrologiczna. Im niższy poziom rzeki, tym mniej wody, która może rozrzedzić wlewane zanieczyszczenia.

Ubóstwo zaczyna się od wody 

Ubóstwo to brak możliwości pełnego zaspokojenia podstawowych potrzeb do życia. Nie ma wątpliwości, że woda do nich należy. W zasadzie znajduje się na samym szczycie tej piramidy. To podstawa wszystkich podstaw. Szukając życia, szukamy wody. 

Zgodnie z przełomową rezolucją ONZ z 2010 roku, czysta, zdatna do picia woda to dobro publiczne, a równe prawo do niej powinien mieć każdy człowiek. A brak wody to nie tylko problem higieny i jej spożycia. Susza zagraża również produkcji energii i żywności, opóźniając rozwój gospodarczy oraz pogłębiając problem ubóstwa i nierówności. 

Ubóstwo wodne nie oznacza absolutnego braku wody z przyrody. Jak trafnie określiła to dr Dorota Pierii, niedobór wody to problem, który polega na tym, że nie ma jej tam, gdzie byśmy tego chcieli ani w takich ilościach, jakich potrzebujemy. 

Nie zapominając, że krytyczna sytuacja w zakresie dostępu do wody pitnej, która wymaga największej interwencji, dotyczy Globalnego Południa, stres wodny w Polsce potrzebuje znacznie więcej uwagi ze strony decydentów. Nie tylko działań w zakresie gospodarowania wodą, sprawności wodociągowej i strat wody, ale również w perspektywie trwającej suszy hydrologicznej oraz zmian klimatu, czyli problemów szczególnie zaniedbywanych. Czas się obudzić. Zatrzymujmy to, co mamy, ponieważ na życie z utrudnionym dostępem do wody pitnej skazujemy nie tylko siebie, ale przede wszystkim przyszłe pokolenia. 

Fot. główne: Niski stan Wisły w okolicach Torunia, sierpień 2015. Źródło: Wikimedia Commons 

Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.